Relacje

CAŁE ŻYCIE – ROBERT SEETHALER

Zachwyciłyśmy się Eggerem, bohaterem „Całego życia”, a uczucie to, w toku dyskusji, szybko przeniosłyśmy na autora powieści. Robert Seethaler zadziwił nas pomysłem niezwykłym, rzadkim we współczesnej literaturze, która wszakże obrazem swoich czasów stara się być. Napisał rzecz o człowieku, który narodził się, żył i umarł. Po prostu tyle. Zaledwie tyle. I aż tyle.

Powieść jest „niedzisiejsza” nie tylko z racji wyboru tematu i bohatera, ale również z powodu prostoty języka, oszczędności słów i środków wyrazu oraz objętości. Na tle ostatnich „wydarzeń literackich” liczących już standardowo 500+ stron, „Całe życie” wypada skromnie. Całe ludzkie życie na 200 stronicach. To możliwe ?

Tak. Egger bowiem to prosty człowiek wiodący równie proste życie. Nie ma w tym życiu żadnych niezwykłych przygód, jest samotność, doznanie miłości, praca, trud zapewnienia sobie jedzenia i dachu nad głową. Scenerią żywota Eggera są Alpy – wymagające, niebezpieczne i piękne zarazem. To podwójny kontrast, bo życie Eggera także jest niesamowicie trudne, lecz (może nie wszyscy tak to określą) piękne.

Piękne albo po prostu przepełnione spokojem. Pokora głównego bohatera, jego pogodzenie się z życiem takim, jakie jest i z tym, co przynosi los ( oraz historia początku XX wieku), budzi szacunek, podziw, a nawet zazdrość. Prosty, niewykształcony człowiek, samotnik, dziwak stroniący od dóbr cywilizacji – a jednocześnie mistrz życia. Mistrz zen, jak określiła go Basia.

Według nas, „Całe życie” w swej treści i formie jest pochwałą minimalizmu. Autor serwuje nam na tacy remedium na szaleństwo współczesnego świata, objawiające się galopującym konsumpcjonizmem i zerwaniem naturalnej więzi człowieka z przyrodą i jej rytmem.

Jest w tej książce coś niesamowitego, czego nie daje się uchwycić słowami, Można to jedynie odczuć. Każda próba zbliżenia się do sedna powieści umyka natychmiast możliwości jakiejkolwiek werbalizacji. Jej piękno to po prostu piękno życia samego w sobie.

Jako, że spotkanie wypadło w karnawale, Jadźka nie darowała nam i zarządziła, jak zwykle, przebieranki. Te z nas, które to lubią, wystylizowały się zatem na postaci (tak się niezamierzenie złożyło) z innego kręgu kulturowego, co widać na załączonych fotografiach.